Spis treści
Z pływającego targu Damnoen Saduak „złapaliśmy” tuk tuka, który zawiózł nas do miejscowości Bangpae. Mieliśmy ogromne szczęście, gdyż kiedy podjechaliśmy tuk tukiem na przystanek przyjechał autobus do Kanchanaburi.
Minuta później i na kolejny autobus czekalibyśmy około godziny. W szybkim tempie zajęliśmy miejsca, kupiliśmy bilety i w drogę. Podróż trwała około 2,5 godziny. Polecam Wam podróż tajskim autobusem, ciekawe doświadczenie. Tajowie wracający z pracy, dzieci ze szkoły ubrane w eleganckie mundurki i my – jedyni „obcy”. Jednak obco w ogóle się nie czuliśmy.
W Kanchanaburi postanowiliśmy zwiedzić słynny most na rzece Kwai oraz drugiego dnia wybraliśmy do Elephants World czyli Świata Słoni – miejsca, w którym nie jeździ się na słoniach, a dla słoni się pracuje.
MOST NA RZECE KWAI
W Kanchanaburi nocleg zarezerwowaliśmy w hotelu The River Kwai Bridge Resort nad rzeką Kwai. Jeżeli będziecie w Kanchanaburi warto rozważyć nocleg w tym obiekcie, polecam.
Zjedliśmy posiłek w hotelowej restauracji, która usytuowana jest nad rzeką z mnóstwem lilii wodnych oraz widokiem na symboliczny most. Tajski obiad w takim otoczeniu smakował rewelacyjnie.
Późnym popołudniem wybraliśmy się na spacer, aby zwiedzić miasteczko i most na rzece Kwai.
Miejsce to jest często pomijane w planach podróży wielu osób odwiedzających Tajlandię. Uważam, że to spory błąd. Kanchanaburi ma uroczy klimat. Most pięknie się prezentuje, kiedy zachodzi słońce, a przejeżdżający co jakiś czas pociąg przywołuje w pamięci smutną historię.
HISTORIA MOSTU NA RZECE KWAI
Most na rzece Kwai nazywany jest „Koleją Śmierci”, ponieważ w czasie II wojny światowej wojenni jeńcy i azjatyccy robotnicy budowali most w niewolniczych warunkach. Wielogodzinna praca, szybkie tempo, gdyż miał być zbudowany w ciągu jednego roku, a trasa miała być aż 400 kilometrowa. Upał, tragiczne warunki bytowe, rozwijające się choroby wskutek nadludzkiej pracy. To wszystko sprawiało, że każdego dnia właśnie w tym miejscu, w którym my robimy sobie zdjęcia umierało bardzo wielu ludzi. Teraz już wiecie dlaczego most ten nazywany jest „Koleją Śmierci”.
Należy podkreślić również, że obecny jest rekonstrukcją oryginalnego – drewnianego, gdyż ten w wyniku bombardowań został zniszczony, a zachowały się tylko jego drewniane filary.
Wizyta w tym miejscu bardzo wycisza, uspokaja i wzrusza jednocześnie.
Wieczór w Kanchanaburi spędziliśmy w okolicach symbolicznego mostu popijając wodę kokosową i zajadając się arbuzami. Myślami byłam już w Elephants World i myślałam o trudnym losie słoni w Tajlandii.
DLACZEGO NIE JEŻDŻĘ NA SŁONIACH? SŁONIE W TAJLANDII
Słoniowy biznes w Tajlandii i w innych krajach azjatyckich jest bardzo dochodowy. Turyści chcą mieć zdjęcia na słoniu, pragną podziwiać małe słoniątka kiedy te rysują, kręcą hula hop na trąbie. Przejażdżka na słoniu przez dżunglę to dopiero jest coś! Mało kto (niestety) zdaje sobie sprawę z tego, co należy zrobić ze słoniem, aby wykonywał te wszystkie polecenia.
PHAJAAN
Należy w tym momencie wyjaśnić takie pojęcie jak PHAJAAN – Azjaci nazywają to oddzieleniem ciała od duszy zwierzęcia. Dopiero, kiedy ciało zostanie oddzielone od duszy zwierzę będzie posłuszne i podporządkowane człowiekowi. Będzie wykonywało jego polecenia.
I tak delikatnie brzmiące sformułowanie: „oddzielanie ciała od duszy” to nic innego jak tortury i znęcanie się, na przykład nad słoniątkiem – małym i bezbronnym. Słoń musi być wytresowany póki jest mały, bo tylko wtedy można go okiełznać.
Drastycznie odbiera się słonika matce, wsadza do klatki lub wykopanego dołu, unieruchamia i bije, dźga, nie rzadko razi prądem, straszy ogniem, wbija gwoździe w stopy i uszy. Słoniątko nie dostaje jedzenia i picia, pozbawiane jest snu. Tak oto następuje łamanie duszy słonia, po to abyś Ty drogi turysto mógł na słoniu pojeździć, przejść dżunglę, zrobić sobie zdjęcie, pośmiać się kiedy słoń narysuje ci obrazek za odpowiednią opłatą. Kiedy słoń stanie się obojętny, zrezygnowany i poddany swemu oprawcy tortury zostają przerwane i zaczyna się tresura. Nadal jest okrutnie, gdyż reakcje słonia na komendy są poprzedzone bólem. Następnie wkłada się na grzbiet słonia ogromne siodło lub otrzymuje on inne gadżety, dzięki którym wykona sztuczki przed żądnymi wrażeń turystami. Bez chwili wytchnienia i odpoczynku, w upale. Słonie bardzo często, tak jak nasze polskie konie wiozące leniwych turystów na Morskie Oko umierają na atak serca. Ostatnia taka sytuacja miała miejsce w 2016 roku w Kambodży w Angkor Wat.
EMOCJE SŁONI
Mi łamie się serce. Jak tak można! Dopóki ludzie nie będą znali tego okropnego procederu nadal będą z tych atrakcji turystycznych korzystać. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że jest też ogromna ilość ludzi, dla których los zwierząt jest obojętny i nawet jeśli posiadają wiedzę, w jaki sposób odbywa się tresura słonia i tak z tego typu atrakcji korzystają. Dla nich nie liczy się nic innego jak czubek własnego nosa i świetne zdjęcie na Instagram. Inni z kolei w dziwny sposób usprawiedliwiają swój wybór, mówiąc: słoń był zadowolony, nakarmiony, odpoczywał, nie zauważyłem/am, aby cokolwiek złego się działo. To, co złego miało się dziać już się zadziało. Słoń wie, bo to zwierzęta obdarzone niesamowitą pamięcią. Potrafią zapamiętywać różne wydarzenia, osoby, swoich oprawców i przyjaciół. Odczuwają tak samo jak ludzie, są bardzo wrażliwe.
Kręgosłup słonia wbrew pozorom nie jest przystosowany do całodziennego wożenia ludzi, gdyż jest bardzo słaby. Wiele słoni w Elephants World, które przez wiele lat pracowały na rzecz tajskiej turystyki mają ogromne problemy zdrowotne z kręgosłupem. Są i takie które przeżyły wypadki komunikacyjne, bo jeszcze kilka lat temu w Bangkoku można było spotkać bezdomne słonie włóczące się po ulicach. Takie biedactwa również znajdują się pod opieką fundacji.
Jeżeli interesujecie się zwierzętami i ich losem, ich historiami to zapraszam Was do lektury mojego wpisu o orce Keiko, która była głównym bohaterem filmu „Free Willy”. Pełne wzruszenie gwarantowane.
ŚWIAT SŁONI W KANCHANABURI – ELEPHANTS WORLD. JAK WYGLĄDA DZIEŃ W ELEPHANTS WORLD?
Elephants World to jedno z niewielu miejsc w Tajlandii, w którym słoniom wiedzie się bardzo dobrze, chociaż w przeszłości doświadczyły wielu krzywd wyrządzonych im przez ludzi. Przede wszystkim w turystyce.
Dzień w Elephants World był niesamowity. Miejsce na wizytę w tym miejscu rezerwowaliśmy już w Polsce, gdyż są ograniczenia co do ilości osób odwiedzających słonie w danym dniu. Minibus przyjechał pod nasz hotel o wyznaczonej porze.
Zdecydowaliśmy się na opcję 1 dniową (koszt 2500bht), czas trwania od 10.00 do 16.00. W cenę wliczony jest transport, pobyt i lunch z napojami.
Można również zostać w Elephants World na dwa dni – nocleg w bardzo klimatycznych drewnianych chatkach, a wokół same słonie i przyroda. Istnieją także opcje pobytów tygodniowych, a nawet miesięcznych. To musi być dopiero przeżycie! Jeżeli chcesz być wolontariuszem i marzysz, aby pracować dla słoni nic nie stoi na przeszkodzie. W Elephants World poznaliśmy wolontariuszy z wielu zakątków świata: USA, Meksyku, Francji, Kanady. Wszyscy bardzo zaangażowani w swoją pracę, przeżywający wielką przygodę. To niesamowite doświadczenie, przede wszystkim życiowe.
Program 1 dniowy obejmuje następujące aktywności:
– spotkanie ze słoniami będącymi pod opieką fundacji, poznanie ich historii
– karmienie arbuzami, bananami i innymi smakołykami
– obserwowanie słoni w czasie kąpieli w rzece
– przygotowywanie posiłku dla zwierząt
– czyszczenie i obieranie warzyw, owoców. Krojenie, gotowanie, lepienie pulpetów i przygotowywanie kleistego ryżu dla słoni starszych
– kolejne karmienie
– słuchanie prelekcji wolontariuszy i oglądanie filmów na temat słoni: jakie są, jaki mają charakter, co lubią, a czego nie
– obserwacja kolejnej słoniowej kąpieli – tym razem w błocie
– sianie kukurydzy na polu
– mycie słoni w rzece
– ostatnie karmienie owocami i warzywami
Między aktywnościami odbywa się również przerwa na lunch.
Na ternie Elephants World dostępny jest sklepik z pamiątkami, z którego dochody przekazywane są na utrzymanie słoni i funkcjonowanie fundacji. Elephants World to wspaniałe miejsce. Nie trzeba jeździć na słoniu, aby być blisko i uczyć się obcowania z tymi zwierzętami.
Proszę Was – wykorzystujcie nogi do przejścia przez dżunglę, a obrazki niech Wam narysują Wasze dzieci. Edukacja w tym zakresie jest bardzo potrzebna, bo dopóki będzie popyt, będzie też podaż. Tajów łatwo potępić za tak bestialskie zachowania wobec słoni. Jedno jest jednak pewne – robią to, gdyż turyści ciągle chcą na słoniach jeździć.
Jeżeli będzie mi dane odwiedzić po raz kolejny Tajlandię – tym razem północną na pewno wybiorę się do Elephant Nature Park w Chiang Mai. W miejscu tym również znalazło schronienie wiele słoni i ma ono bardzo pozytywną filozofię wobec tych zwierząt.
Mam nadzieję, że po tym artykule wielu z Was wybierając się do krajów Azji południowo-wschodniej zrezygnuje z atrakcji z udziałem zwierząt. Edukacja w tym zakresie jest bardzo potrzebna. Wybierajmy mądrze!
Jakie jest Wasze zdanie na temat wykorzystywania zwierząt w masowej turystyce?
Więcej o Tajlandii znajdziecie tutaj:
Tajlandia
Zapraszamy Was również na Instagram oraz fanpage na Facebooku
Do zobaczenia gdzieś w drodze!
Piękne wspomnienia! W odpowiedzi na Twój komentarz pod moim postem o Michale Pirógu ratującym misie koala, to muszę powiedzieć, że wprawdzie misiaki są słodkie i kochane, ale do słoni mam słabość. One mają taką mądrość w oczach, są majestatyczne i opanowane… i wbrew pozorom przyjemne w dotyku. Pierwszy raz miałam z nimi bliski kontakt właśnie w Tajlandii 🙂 Pozdrawiam 🙂
Oj tak, to prawda – słonie mają w sobie coś bardzo przejmującego, dlatego bardzo ubolewam nad tym jak można je wykorzystywać w masowej turystyce albo zabijać ze względu na kość słoniową. Ja marzę jeszcze o zobaczeniu delfinów i wielorybów na wolności. A tak w ogóle obcowanie ze zwierzętami, nie tylko tymi egzotycznymi jest super doświadczeniem:)
Cześć, bardzo wciągający wpis i zdecydowanie powinien przeczytać go każdy kto jest nieświadomy krzywdy tych zwierząt!
W listopadzie wybieram się do Tajlandii i mam zamiar odwiedzić sanktuarium. Znasz może podobne miejsca jak Elephants World? Interesują mnie okolice Krabi/Phuket. Albo czy może masz zaufane źródło, aby sprawdzić dane sanktuarium? Dużo słyszałam na temat pseudo sanktuarium, w których słonie nie są traktowane tak jak być powinny w takim miejscu…
Z góry dziękuję za odpowiedź!
Marto – ten wpis, jak tylko znajdę czas będzie zmodyfikowany. Na chwilę obecną unikałabym już nawet tych sanktuariów dla słoni. Na pewno żyje się zwierzętom tam lepiej, niż w tajskiej turystyce obwożenia turystów i pokazów cyrkowych. Natomiast to też kolejny biznes i wabik. Nie będę polecać żadnego z takich miejsc, bodajże na północy kraju w Chiang Mai jest sanktuarium z prawdziwego zdarzenia. Poczytaj opinie w internecie na temat danego miejsca.